fbpx

Pies na prezent – Święty Mikołaj by na to nie wpadł

Grudzień to czas, w którym zaczynamy już czuć świąteczną atmosferę. A nawet jeśli jeszcze jej nie czujemy – to i tak albo mamy już skompletowane upominki dla bliskich. Albo dopiero wcielamy się w rolę elfów i rozkminiamy: co by tu kupić? I czasem, choć nie mieści mi się to w głowie, ktoś wpada na „genialny” plan: pies na prezent! O zgrozo, zdarza się, że ktoś taki plan realizuje.

Pandemia, lockdown i sporo czasu w domu

Oh, to taki cudowny czas na szczeniaczka. Zwłaszcza teraz, gdy wszystko takie szalone, że spora część społeczeństwa siedzi na home office i wydaje się, że nagle ma więcej czasu. Popularność psów wzrasta, co widzę nawet po liczbie szczeniąt na spacerach. A tu jeszcze Święta idą – no aż się prosi, by podarować komuś psa. Taką małą, puchatą kuleczkę do kochania i głaskania na nudnym callu, dziesiątym w tym tygodniu. A teraz na poważnie: jeśli przyszedł Ci do głowy taki pomysł, to… To żeby nie rozpoczynać przygody z blogowaniem od brzydkich słów napiszę tylko: lepiej z niego zrezygnuj.

Pies to nie prezent! Lepiej kup telewizor

Choć w polskim prawie pies jest rzeczą – wielu psiarzom nie mieści się to w głowie. Wszak to członek rodziny! A jednak – można go porównać choćby do takiego telewizora. Czy wiedzieliście, że psiaka można nawet zareklamować u hodowcy?

Tyle tylko, że jak ktoś dostanie w prezencie telewizor – raczej nie sprawimy mu jakiś większych problemów. No, chyba że nie ma totalnie na niego miejsca, nie chce telewizora itp. Mimo wszystko, to względnie bezpieczny prezent. Telewizor nie będzie zmuszał do ogromnej odpowiedzialności, spacerów niezależnie od pogody, wydatków na jedzenie, szczepień czy ewentualnego leczenia. Nie będzie gubił sierści, ślinił się i nanosił na nowy dywan piachu. Mało tego! Telewizor wyjdzie taniej. Bo przecież zakładam, że jak już rozważasz szczeniaczka, to raczej nie z adopcji (bo żadna szanująca się instytucja do tego nie przyłoży ręki) ani z pseudohodowli (bo to już byłoby czyste skur… zło). No, a taki ciapciak z hodowli to dobre kilka tysięcy będzie. Do telewizora będziecie mogli dorzucić jakiś fajny system nagłośnienia. I dać w prezencie jako komplet. Albo zostawić sobie. Jak tam wolicie.

Czapki Świętego Mikołaja, który wie, że pies to nie prezent
fot. Pixabay

Pies to absurdalny pomysł na prezent

Choć mam się za osobę z szerokimi horyzontami i otwartym umysłem, a na co dzień ćwiczę wyobraźnię, żyjąc w kraju absurdów – nie umiem pomieścić w głowie idei „pies na prezent”.

Wyobraźcie sobie nieco odwróconą sytuację: macie do obdarowania fajną parę. Mieszkają razem, są w szczęśliwym związku. Nie chcecie kupować patelni czy garnków, bo to jeszcze według Was nie ten czas, kiedy owa para ucieszyłaby się z takiego podarunku (chociaż warto to przemyśleć, fajna patelnia to super prezent, ale może ja już jestem stara, bo i z ostrzałki do noży bym się ucieszyła). Ale do brzegu: no i nagle wpadacie na pomysł, że takiej parze przydałoby się dziecko. Bo czemu nie. Dajmy na to: lubią dzieci. No i co? Adoptujecie dziecko, pakujecie w pudełko i kładziecie pod choinką?

No nie. I choć wiem, że przykład jest przesadzony – uważam, że reakcja na pomysł psa na prezent pod choinkę powinna być IDENTYCZNA. Tak, kumam, że pies to nie dziecko i daleka jestem od nadmiernej antropomorfizacji, która de facto bywa dla czworonogów krzywdząca. Ale poziom beznadziejności prezentu, wbrew pozorom, jest taki sam. Bo jak ta para będzie chciała zdecydować się na dziecko to zrobi to w swoim, odpowiedzialnie wybranym, czasie. I tak samo będzie, kiedy postanowi zdecydować się na pieska. Kotka. Żółwia. Albo rybki.

Kto chciałby dostać w prezencie małego darmozjada?

Psy, niezależnie czy szczenięta, dorosłe albo seniorzy – to fajne stworzenia są. Myślą, czują, reagują na emocje, mają futerko (z niezbyt licznymi wyjątkami), a nawet potrafią się ucieszyć na nasz widok tak, jak my się nigdy nie cieszyliśmy. Niestety, mają też kilka wad.

To są małe, słodkie… darmozjady. Nie ogarną Ci porządków, kiedy Ci się nie chce. Tylko jeszcze dorzucą kłaków na pozamiataną podłogę. Może i nauczysz, żeby przynosiły pilota do TV albo telefon, ale może się to skończyć także tym, że kiedyś te artefakty po prostu zeżrą. Dużo psów myśli, że człowiek z miską to bóg. Ogary polskie poszły o krok dalej, doskonale dopasowując się do tego, jak ludzie zaczęli uczłowieczać czworonogi – one myślą, że to one są bogami. I trochę to tak wygląda. Zamieszkuje z nami pies, a my zaczynamy naszą służbę w imię jego dobrego życia. Za nic. On po prostu jest… (to też temat na jeden z kolejnych wpisów) 😉 A w zamian za to, że psy po prostu są, my zasuwamy jak małe samochodziki.

Trzeba z nimi wychodzić.

W każdą pogodę, codziennie, minimum trzy razy (w tym jeden spacer powinien trwać chociaż godzinę). Nawet jak mamy gluta z nosa do pasa. Albo kaca. A żyjąc w Polsce musimy liczyć się z tym, że większość roku to jesień, może trochę zima. Jest mokro. Pada. Błoto klei się do butów. I łap.

A na spacer należy się spakować jak na wycieczkę.

Worki na kupy (tak, trzeba sprzątać, a potem latać z cuchnącym woreczkiem w poszukiwaniu kosza), woda, smaczki, ulubiona zabawka, gwizdek… to w sumie temat na osobny wpis. 😀 Wrócę do tego w przyszłości.

Zanim wyjdą z okresu szczenięctwa – sikają i robią kupę w domu.

A Ty musisz latać z mopem. I uważać, żeby nie wdepnąć ulubionym Kubotem, bo fujka. A jak uczysz robienia na podkłady, to mały gnojek myśli, że jak miękko pod łapkami, to można siusiu. Nie zdziw się, jak tę miękkość skojarzy z kanapą albo łóżkiem. Ah, i wychodzić musisz non stop z chaty, żeby się nauczył w końcu, że toaleta nie jest na środku jadalni, kiedy ludzie jedzą śniadanie. Teraz wyobraź sobie, że dajesz komuś 24 grudnia taką małą, brudzącą bestię. I zmuszasz tego kogoś do dygania na mróz, co godzinę, ze szczeniaczkiem. No weź się zlituj. Tego się nawet najgorszemu wrogowi nie robi.

Trzeba wydawać na nie ciężko zarobione hajsy.

Bo one jedzą. I dobrze, żeby nie jadły puszek z Biedry 5% czegoś pochodzenia zwierzęcego (co obok mięsa nie leżało), tylko coś porządniejszego. Bo one potrzebują szczepień. Badań profilaktycznych. I leczenia, jak coś się im przypałęta (szczeniaczkowe grudkowe zapalenie trzeciej powieki, kończące się zabiegiem, brodawczyca, giardioza, coś z układem pokarmowym, niedoczynność tarczycy, alergia… albo – tu wstaw sobie, co tylko chcesz).

Jak się nie ogarnie, to mogą mieć dużo energii, którą wyładują na nowej kanapie. Komodzie. Stole. Krześle. I w ogóle wszystkim, co wolelibyście, żeby nie wybuchło. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Jednak to też bardziej szczegółowo opiszę na blogu w przyszłości.

A co, jeśli chcę kupić szczeniaczka własnemu dziecku?

No, tu już mamy chociaż opcję, że nie pakujemy małej, włochatej bestii do osobnego gospodarstwa domowego. Ale nadal: pies to nie prezent! Będę powtarzać, jak mantrę. W Psich Sucharkach ładnie zostało napisane, kiedy dziecko może mieć psa: „Jak skończy 18 lat i się usamodzielni”. Koniec, kropka.

Do tego czasu kupujesz psa SOBIE. I to Ty za niego w pełni odpowiadasz. Dziecku kup pluszaka, książkę, komputer, czekoladę albo daj stówkę. To się nadaje na prezent.

No i jeszcze jedna, bardzo ważna sprawa. Jak masz dziecko/dzieci i chcesz mieć też psa, najpiew zastanów się: po co Ci to? Już z dziećmi musisz spędzać kupę czasu i stawiać na ich rozwój. Nie lepiej ten czas wyrwany losowi, który możesz nazwać „wolnym” – spędzić na kawie, masażu albo przed Netflixem? Jednak jak nadal się upierasz, że chcesz psa – ok. Ale nie w prezencie dla dziecka! W ogóle nie w prezencie. Najlepiej najdalej od jakiejkolwiek prezentowej okazji. To jest OBOWIĄZEK. Nie daje się nikomu w prezencie OBOWIĄZKÓW. Nawet sobie!

Moim zdaniem dając psu psa w prezencie – robisz dużą krzywdę sobie, psu i… dziecku. Bo uczysz wówczas swoją latorośl tego, że psiak jest przedmiotem. I może się znudzić, jak ta cała kupa zabawek w rogu pokoju. A pojawienie się psa w rodzinie powinno zostać poprzedzone przygotowaniami, rozmowami, ustaleniami. Powinno być poprzedzone świadomą, odpowiedzialną decyzją. Musisz wiedzieć, co zrobisz z psem, kiedy będziesz wyjeżdżać na wakacje. Albo za 5 lub 10 lat, kiedy Twoje życie może wyglądać zupełnie inaczej. Już dzisiaj musisz zaplanować jak to zrobisz, by do ostatniego dnia życia Twojego papisia – było dla niego miejsce u Twojego boku. A nie w schronisku, które z resztą możesz wesprzeć na przykład dzięki akcji OLX Nakarm Psa, która działa na tej samej zasadzie, co Pajacyk. Klikacie-karmicie (tylko z telefonu), do czego serdecznie Was zachęcam.

I z tym Was zostawię, dołączając ostatni raz prośbę: pamiętajcie, że pies to nie prezent.

Zachęcam do dzielenia się własnymi refleksjami na poruszony temat tu w komentarzach lub mailowo.

3 komentarze do “Pies na prezent – Święty Mikołaj by na to nie wpadł

  1. A ja się trochę nie zgodzę, sama dostałam psaa w prezencie na “urodziny”, bo szczeniak w domu pojawil sie troche szybciej ? jak mialam 16 lat, pies byl prezentem bo sama nie byłabym w stanie go kupić a rodzice po prostu wykorzystali okazję. Tylko ja sie nim opiekowałam, to ja wychodziłam na spacery(chyba ze bylam bardzo chora), sprzątałam zabawiałam, chodziłam do weta itd. Generalnie robilam przy nim wszystko. Oni tylko wykładali kasę do czasu aż nie zaczelam zarabiać. Teraz juz nie żyje niestety, ale to byl najlepszy prezent urodzinowy w życiu i najlepsze co mnie spotkało

    1. Cześć! Dzięki za komentarz. ?
      Oczywiście, są sytuacje, kiedy rodzice świadomie przyjmują psa pod swój dach i włączają dziecko aktywnie w obowiązki. Są sytuacje, w których pięknie to wszystko jest robione. I zwróć uwagę, że miałaś 16 lat. Ja obserwuję, jak szczeniaczka w prezencie dostaje sześciolatek.
      To tak, jak ze wszystkim. Na każde pytanie można właściwie odpowiedzieć „to zależy” (no, chyba, że pytamy o wynik mnożenia 2×2, tu raczej nie mamy wielkiego pola manewru).
      Ze swojej perspektywy uważam, że pies to fatalny pomysł na prezent. Tak ideologicznie – choć prawnie pies jest rzeczą, trudno mi się pogodzić z takim sprowadzaniem go do przedmiotu.
      Sama uważam, że Foryś to nasz prezent – ale od losu. ?
      Teraz, przed Świętami, ludzie mają różne prezentowe pomysły. Lockdown też sprzyja kiełkowaniu myśli o psie. Często te myśli nie są przepracowane, to impulsy i emocje. A potem okazuje się, że trzeba szukać psiakowi domu. Wyprowadzać z zaniedbań wychowawczych i socjalizacyjnych… Dlatego dla mnie to jest kategoryczne i planuję się tego w życiu trzymać. Kiedy i my będziemy mieć dzieci – na pewno nowego psiaka nie dołączymy do rodziny z jakiejś okazji prezentowej. ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *